Wiele rękodzielników, w tym ja, nie chce tworzyć tylko do szuflady, chce żeby ich prace znajdowały nabywców, były komuś potrzebne, żeby widzieli sens w tym co robią. Czasami przychodzą chwile załamania- pisałam o tym TU- ale jednak pasja zwycięża i tworzymy dalej szukając właśnie radości z samego faktu tworzenia. Kiedy już szuflada z naszymi pracami jest pełna, a nam przydałoby się parę groszy na zakup materiałów, które wcale nie są tanie, szukamy nabywców na nasze wyroby. Każdy wie, że z tą sprzedażą jest różnie. Ja swoje doświadczenia opisywałam TU, TU i TU.
Jak już uda nam się czasami coś okazjonalnie sprzedać to zaczynamy, przynajmniej ja tak mam, marzyć, żeby pójść dalej. Żeby nasza pasja stała się sposobem na życie. Chcemy, żeby nasza praca dawała nam satysfakcję, żeby to co kochamy napędzało nas do działania, do dalszego rozwoju, do samodzielności i niezależności.
Tak, mam takie marzenia, marzenia o pracy na własny rachunek, żeby wykorzystywać w pracy swoje talenty, rozwijać się, robić w życiu to co lubię. Mam marzenia, a jak będzie? I czy starczy mi odwagi?
Wiem, że niektórzy z Was marzą o tym samym, niektórym to się udało. Napiszcie o swoich doświadczeniach, marzeniach, planach, trudnościach jakie musieliście pokonać, żeby osiągnąć swój cel. Wasz komentarze są dla mnie niezwykle ważne a czasami mogą pomóc innym osobom:) Dziękuję:)
Mam podobne marzenia, najlepiej o kawiarni z własnoręcznie pieczonymi ciastami, pełnej narzut i poduszek do kupienia- ale na razie ponad nimi stawiam- owszem,własną działalność, ale o wiele bardziej prozaiczną, choć zyskowną.
OdpowiedzUsuńJednak marzyć warto- wierzę głęboko, że można te marzenia przekuć w czyn:)
Ja również mam podobne marzenia, nawet bardzo podobne do poprzedniczki, kawiarnia z własnoręcznymi wypiekami i pełna moich prac, ale to marzenia, choć wiem, że bede robić wszystko, żeby się spełniły. Tobie również życzę spełnienia Twoich marzeń!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
oj ja marze i się załamuję! Chciałabym, podobnie jak Ty pracować na własny rachunek ale jak? W naszym kraju może przyjda lepsze czasy dla rękodzielników, ale na razie to dalekie marzenia... ahhh ja sporadycznie zrobie cos a zamówienie. Wiekszośc idzie do szuflady tak jak mówisz :/
OdpowiedzUsuń...ja tworzę dla siebie, znajomych, przyjaciół......moze to taki etap...
OdpowiedzUsuńKochana, spełnienia marzeń....
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i sciskam
powodzenia :-))
OdpowiedzUsuńja póki co wyleczyłam się ze sprzedaży - robie na prezenty i dla Nas najwięcej dla Emilki :)
Kochana, życzę Ci powodzenia i spełnienia tego marzenia!
OdpowiedzUsuńPewnie, że fajnie byłoby żyć z tego co się kocha robić. Niestety tym którym się to udaje jest niewielu, a szkoda. Ja na chwilę obecną nawet nie miałabym czasu tworzyć na większą skale, znajomi rodzina i tyle. Ludzie chyba nie maja tyle kasy żeby móc kupować przedmioty ręcznej roboty dlatego tak nam rękodzielnikom ciężko się z tego utrzymać, a za darmo przecież nikt nie będzie rozdawał, ale co tam marzmy może się uda :) Tobie sobie i innym życzę tego z całego serca:)
OdpowiedzUsuńKochana,ja 2 lata temu zamknęłam stare biznesy,które dawały mi kasę,ale żadnej satysfakcji i będąc kobietą mocno po 40-tce i babcią piątki wnuków skoczyłam na główkę i zajęłam się tylko tym,co kocham. Sprzedaję tylko i wyłącznie na allegro.Nie przyjęłam żadnych propozycji z galerii. I nie żałuję.Od niedawna bloguję i jestem b. szczęśliwa.Nie bójcie się dziewczyny, zawsze jest pora na zmiany, jestem na to żywym dowodem.Nie poddawajcie się.Wszystkim pasjonatkom życzę powodzenia.:)
OdpowiedzUsuńPracując w przedszkolu często z okazji różnych świąt organizujemy kiermasze z robótkami scrapowymi, dekupażem, tildami itp. wykonanymi przez nas. Niestety większość osób kręcąc nosem oczekuje że sprzedamy je po 2 zł. Nie wyobrażam sobie zarabiać tylko w ten sposób bo trud i materiał włożony w przygotowanie konkretnej rzeczy nie przekłada się na podaż i zarobek. Dlatego moje robótki to głównie prezenty albo własny użytek.
OdpowiedzUsuńTobie jednak życzę spełnienia swoich marzeń i pasji !!!
Ja też mam takie marzenia, ale ciężko je zrealizować. Na razie zostaje sporadyczna sprzedaż :)
OdpowiedzUsuńFajnie byłoby mieć pełną satysfakcję i móc robić to, co się kocha. Niestety prawda jest taka, że trudno to osiągnąć, ale przecież to nie jest niemożliwe :)
OdpowiedzUsuńjedynym problemem jest nasza szara polska rzeczywistość.. wszystko dało by się osiągnąć w bardzo prosty i przyjemny sposób, gdyby nie te wszystkie ZUSy, USy i inne państwowe mafie, które za zaległy 1 grosz, są w stanie wsadzić Cie za kratki ;/ też marzy mi się własna działalność, ale za co to wszystko opłacić?? ile trzeba by było wykonać i sprzedać przedmiotów, żeby to było opłacalne zajęcie? na dzień dzisiejszy to chyba jest nierealne :(
OdpowiedzUsuńNiestety nasz rynek nie docenia rękodzielników. Gdy ktoś zrobi coś unikatowego, pięknego, poświeci na to swój czas, włoży talent i SERCE, inni oczekują, że będzie to sprzedane za 5zł. Gdy Rękodzielnik powie swoją cenę... załóżmy 50zł za naszyjnik ludzie kręcą nosem i oczywiste pytanie "czemu aż tyle?!". Ci sami ludzie idą do sieciówek i kupują chińską masówkę robioną w milionach egzemplarzy za, dajmy na to 70zł, tam wiedzą, że negocjować nie mogą - albo kupują albo nie. Przykre to jest bardzo. Nie wspominając już o papierologii, którą trzeba znosić we wszelkiego rodzaju instytucjach.
OdpowiedzUsuńJa mimo to wierzę, że jeśli ktoś coś kocha i bardzo czegoś pragnie to to się spełni. Ktoś kiedyś powiedział mi, że plany to są marzenia tylko z terminem realizacji, życzę abyś Ty też miała takie plany :)
Zgadzam się z każdą wypowiedzią powyżej, u mnie jest tak, że mam swoisty boom na moje dekoracje, ale myślę, że to dlatego, że zajmuję się tym stosunkowo niedługo i trwa "fama" wśród znajomych, że robię takie rzeczy, a że ma wielu znajomych, to i zamówień sporo. Na razie jest tak, że wystarczy mi pieniędzy na ten mały zus, mam za co kupić materiały i zostaje na moje przyjemności, czyli książki np. Nie byłoby szans na utrzymanie się, gdyby dobrze prosperująca firma męża, od niego mam wsparcie. Ceny trzeba zaniżać, bo znajomi kręcą nosem, nie raz przejdę się po sklepach i widzę te wszystkie herbaciarki po 30 zł i obrazki po 5 zł...ale przecież wykonane są przez maszynę, a my w przedmiot wkładamy dużo pracy i serca, ludzie nie dostrzegają różnicy, dla nich liczy się cena, trzeba trafić na prawdziwych pasjonatów rękodzieła. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCałą prawdę już znasz sama i jak czytam poprzednie komentarze, to nic mnie nie zaskakuje...ale od czego są marzenia...Dusza się rwie do pracy, serce w piersi kołacze jak przychodzi kolejny pomysł do realizacji, więc trzeba działać...trzy lata staram się o dotację z miernym skutkiem...ciągle czegoś nie mam, czegoś mi brakuje, więc postanowiłam wziąć plany w swoje ręce i ruszyć do przodu...obawiam się kosztów i takich tam kolejnych przeszkód, które muszę pokonać, ale to już ostatni dzwonek na moją Różaną Ławeczkę...jeśli ruszę dam znać...
OdpowiedzUsuńBuziaki:) Aga z Różanej
Trzymam kciuki!!!
UsuńJeśli nie spróbujesz zawsze będzie z tyłu pleców ciągnęło się i dyszało ,,a może trzeba było spróbować,,. Nie uda się to rozpoczniesz nowy, inny etap. Ale pasja i praca wyzwala eksplozję pomysłów i różne działania, bo nie tylko jesteś twórcą, ale i menadżerem i szefem, a to wszystko również bardzo wzbogaca. Ja jestem Panią po 40-stce, która spróbowała, póki co nie żałuję. Pozdrawiam, trzymam kciuki i dodam, że bardzo lubię podziwiać Twoje prace, są wyjątkowe i na pewno znajdzie się wielu nabywców, którzy lubią tak piękne rzeczy!!!
OdpowiedzUsuńWitaj
OdpowiedzUsuńZ jednej strony kręcą nosem na ceny rękodzielników a z drugiej rosną jak grzyby po deszczu sklepy internetowe, gdzie Ib Laursen, Green Gate, i inne cudeńka w cenach tak horrendalnych, że aż niedorzecznych, np durszlak 79 zł, Czajniczek Green Gate 220 zł
I ludzie kupują bo modne, trendy, nie mam pojęcia dlaczego.
Wydaje mi się, że niektóre blogi wnętrzarskie napędzają ten popyt. Pokazując świetne stylizacje z tymi produktami.
Owszem sama mam kilka ale takich, które nie zrujnowały mi funduszy. Nigdy nie kupiłabym talerza za 60 zł.
Sama tworzę decoupage, szydełkuję ale tylko dla siebie i dla rodziny, przyjaciół.
Życzę spełnienia marzeń. Pozdrawiam
Ja próbowałam, ale wydaje mi się że chińska konkurencja jest zbyt duża, wolę już chyba tworzyć dla siebie i swoich bliskich. Sklep jeszcze ciągnę, ale pewnie już nie długo. Fakt, że nie przyłożyłam się do tego jak należy, brak reklamy i należytego dbania o klienta, ale fundusze miałam małe i czasu mało, a z etatu zrezygnować nie mogę. Życzę Ci mimo moich doświadczeń, abyś nie rezygnowała z marzeń, może Twoja determinacja pokaże nam wszystkim, że warto dążyć do ich spełnienia :)
OdpowiedzUsuńMoje zdanie Gosiu znasz bo kiedyś pisałam o tym w mailu.Myślę,ze warto próbować bo tak jak napisała któraś z dziewczyn jeśli coś nie wyjdzie zawsze można zacząć od początku coś zupełnie innego.Pozdrawiam i życzę Ci wielu wspaniałych,twórczych pomysłów:)
OdpowiedzUsuńZ reguły te nasze sprzedaże wystarczają tylko na kupno kolejnych materiałów...
OdpowiedzUsuńAle najważniejsze, że możemy tworzyć, że komuś to się podoba, że możemy się realizować w tym, co kochamy...
Ja się cieszę świadomością, że w czyimś tam domu wisi mój obraz i towarzyszy komuś w jego radościach i smutkach.
A poza tym w wierszach i obrazach pozostanę dłużej niż w swojej ziemskiej skorupce!
powodzenia pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo cóż, mój pogląd niczym nie różni się od większości powyższych wypowiedzi. Żyjemy w takim kraju i w takich czasach, że z naszym rękodziełem trudno się przebić przez zalew z Chin. Podczas sporadycznych wizyt w chińskich sklepach widuję rzeczy "stylizowane" na rękodzieło za ułamek naszych poniesionych kosztów. O ich jakości jednak nie wypowiem się. Chciałabym bardzo mieć możliwości życia z pracy będącej hobby. Choć w tym momencie liczy się, by mieć jakąkolwiek pracę. Jeśli ktoś zarabia tę najniższą krajową (u mnie w mieście to luksus, bo ostatnio pojawiła się oferta pracy fizycznej, ciężkiej za 3zł/h, a 6zł brutto to jest norma), to nie kupi szkatułki za 50zł, bo na podstawowe potrzeby wtedy nie wystarczy. W internecie też nie jest łatwo. Choć niektórzy nieźle sobie radzą. Nie wiem od czego to zależy. Czasem piękne rzeczy zbytu nie mają, a drogie i dość pospolite, niewymagające dużych nakładów czasowo-finansowych idą jak świeże bułeczki. Może trzeba mieć szczęście. A może dobrą reklamę. Któż to wie.
OdpowiedzUsuńŻyczę nam wszystkim, by pewnego dnia, nasze marzenia się jednak spełniły.