Jadąc z dzieciakami na wesele miałam bardzo prosty plan. Będę się dobrze bawić bo
1. Filip będzie miał zajęcie, czas zorganizowany przez animatorki, będzie bawił się z innymi dziećmi, a bawić się i poznawać inne dzieci to on wprost uwielbia.
2. Malutki Pawełek będzie większość czasu spał, bo 5 miesięczne niemowlę powinno dużo spać prawda?
Co zostało z mojego planu? Pierwsza część sprawdziła się idealnie. A druga już niestety niekoniecznie. Hałas i nowe miejsce sprawiły, że mały był niespokojny. Nawet jak zasypiał to często się przebudzał. O 22 wszystkie dzieci ( nie tylko my byliśmy z tak małym dzieckiem) zbudziły się jak jeden mąż przy pokazie fajerwerków, więc trzeba było usypiać od nowa.
Jak się zapewne domyślacie, dla nas zabawa skończyło się dosyć szybko.
Na drugi dzień pobudka skoro świt. Około 8 rano zwlekliśmy się z pokoju na plac zabaw i po cichu liczyliśmy na jakieś śniadanie. Wszyscy uczestnicy wesela smacznie spali z wyjątkiem rodziców z dziećmi, którzy spotkali się właśnie na tym placu zabaw. Dzieci bawiły się w najlepsze, a my zastanawialiśmy się co z tym śniadaniem. W końcu ktoś pojawił się z obsługi, przyniósł wodę do picia i powiedział, że śniadanie jest zaplanowane troszkę później, około 10. Dlaczego dopiero około 10? A no dlatego, żeby dzieci mogły się wyspać!!!
Wniosek z tego wszystkiego jest taki, że z niemowlakami na wesele nie warto jechać. Ja już więcej nie pojadę:) A te dłuższe wysypianie się dzieci pozostawię bez komentarza! ;)
Pięknie wyglądaliście.:) Warto było się wyrwać, choćby dla tych kilku pięknych chwil. Śniadanie raczej planowała osoba nie mająca dzieci.
OdpowiedzUsuńSamo życie !!
OdpowiedzUsuńByłam raz na weselu z 2latkiem powiedziałam że nigdy więcej. Dziecko umęczone a ja jeszcze bardziej. Zjeść spokojnie obiadu nie można, ciągle gdzieś młodego ciągnęło więc my za nim a gdy poszliśmy go uspić con chwila trzeba było lecieć i zajrzeć do pokoju. Muzyka docierała i tam więc spanie było urywane i wróciliśmy o 1 w nocy do domu. Na poprawiny już dziecka nie wzięłam-było dużo lepiej. Teraz też mamy latem wesele ale chyba nie pojedziemy bo z 3 dzieci nie wyobrażam sobie tego:-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńps; pięknie wyglądaliście:-)
Faktycznie, wesele z dzieciaczkami... to chyba tylko tak pięknie wszystko wygląda w planach, a rzeczywistość sprowadza do parteru ;) Dzieci często są niespokojne, zestresowane nowym miejscem, ogromem obcych osób, głośną muzyką i z naszych wyobrażeń nie zostaje wiele. Zamiast świetnie się bawić i odpocząć, musimy większość czasu zajmować się naszymi milusińskimi. Ale cóż... uroki rodzicielstwa ;)))
OdpowiedzUsuńPięknie prezentowała się Wasza rodzina <3
Pozdrawiam ciepło, Agness:)
Mnie właśnie dlatego ominęło kilka wesel, bo nie chciałam z małymi dziećmi jeździć. I jak się okazuje miałam słuszne przeczucia ;) Teraz wybieramy się na huczną rocznicę ślubu (będzie ok. 50 osób + dzieci) i jedziemy z dwójką dzieci: 5-latką i 11 miesięcznym, ale... mamy ten komfort, że to kilkanaście kilometrów od nas i jak dzieciaki będą padać, to po prostu zbieramy się do domu :)
OdpowiedzUsuńOrganizatorzy nie staneli na wysokości zadania. To prawda, dzisiaj jak nie ma się z kim zostawić dzieci należy zostać w domu. Wesela są organizowane tylko pod kątem dorosłych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
Ta godzina śniadaniowa to chyba bardziej pod dorosłych ustalona a nie pod dzieci ;p
OdpowiedzUsuńzdecydowanie, a dzieci to taka ładna wymówka:)
UsuńMiałaś bardzo ładną sukienkę :) Tak to już bywa z dzieciaczkami, że i imprezy szybko się kończą ;)
OdpowiedzUsuńCudownie wyglądaliście z Filipa wyrósł przystojny dżentelmen :)
OdpowiedzUsuńCudne zdjęcia, wiadomo wesele z maluszkiem to już nie to samo. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńsuper foteczki wazne, że wesele udane
OdpowiedzUsuńZ malutkimi dziećmi na weselu to nie takie proste, ale dzieci rosną i za kilka lat będzie już trochę łatwiej, pozdrawiam całą rodzinkę :)
OdpowiedzUsuń