Znowu chciałam napisać coś mądrego, ale nic mi do głowy nie przychodzi. Tylko, że znowu taki plaster z drewna zrobiłam, bo na nic innego jakoś czasu nie miałam. A z drewnem pracować lubię i nigdy nie wiem, jaki będzie efekt końcowy. Mąż czasami takie ładne plastry mi przynosi, a ja z każdego cieszę się jak głupia. Bo każdy inny i każdy żyje jak chce, popęka jak chce, albo właśnie nie popęka wcale. Niektóre po wyschnięciu do niczego się już nie nadadzą, za bardzo popękane. Jeden ładnie bez kory wygląda, drugiemu z tą korą do twarzy:) Takie już są te moje plastry, każdy inny i niepowtarzalny. Może jeszcze coś przed świętami uda mi się zrobić, jakiś nowy plaster powstanie. Tylko szkoda, że tego czasu jakoś rozciągnąć się nie da!
A swój plaster zgłaszam na wyzwanie tutaj
Pięknie wygląda!
OdpowiedzUsuńGosiu, jest piękny!♥♥
OdpowiedzUsuńŚwietne są te Twoje plastry!!! Ten oczywiście też.
OdpowiedzUsuńPlaster super :) takie pęknięcie w drewnie dodaje uroku :)
OdpowiedzUsuńFajowy! Ma w sobie to coś!
OdpowiedzUsuńWyszła Ci Gosiu bardzo fajna podstawka na świąteczny czas.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :))
Bardzo lubię takie naturalne ozdoby :) Pozdrawiam*
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńzainspirował mnie plasterek, też zrobię sobie taką świąteczna podkładkę :)
OdpowiedzUsuń