Rozdział 1.
Nastawił ekspres do kawy. Wyszukał największą filiżankę jaką miał w szafce i nalał aromatycznego napoju. Teraz kawa ratowała mu życie. Zazwyczaj poranki zaczynał od biegania, ale nie dzisiaj. Dzisiaj nie miał ochoty i czuł się wykończony. Długo siedział w nocy nad projektem. Terminy goniły, szef wydzwaniał, więc chciał już to najszybciej skończyć. Przeprowadzając się do Wiosenki, małej wsi pod Zamościem, Tomek wiedział, że nie pozostanie bezrobotnym. Do tej pory pracował jako informatyk w Warszawie i szefowie poszli mu na rękę. Mógł pracować w domu byleby tylko miał internet i laptop. Miał, a do tego elastyczne godziny pracy bardzo mu odpowiadały. Wziął kawę i wyszedł na taras.
Jak tylko zamieszkał na tej wsi, polubił wczesne poranki. Do tej pory każdy poranek kojarzył mu się tyko z przeraźliwym dźwiękiem budzika, kawą wypitą w pośpiechu i warszawskimi korkami. Pośpiech, stres nie pozwalał mu podziwiać takich drobnostek jak wschody słońca, jesiennej mgły czy śpiewu ptaków. Tutaj wszystko wyglądało zupełnie inaczej. I pachniał zupełnie inaczej. Budziło go pianie koguta, rozśpiewane ptaki, a często nawet słyszał krowy sąsiadów. Wiejskie życie bardzo mu odpowiadało. I wiejskie ekologiczne jedzenie również. Tutaj miał wszystko świeże, a w produkty zaopatrywał się u sąsiadów. Mleko, jajka, warzywa owoce, a nawet wyroby wędliniarskie. Gdyby ktoś rok temu zasugerował mu to, że polubi życie na wsi to popukałby się w głowę. On mieszczuch od urodzenia, lubiący wygody miejskie, dyskoteki, kluby, sklepy i szybkie życie miałby teraz osiąść na wsi? Może na emeryturze to tak, ale nie teraz. Teraz chciał korzystać z życia pełnymi garściami. I to robił. Do czasu. Wielka miłość, oszustwo i znaczna utrata nagromadzonego majątku doprowadziła go do załamania nerwowego. Agata, dziewczyna idealna, z którą planował swoją przyszłość, okazała się zwykłą oszustką matrymonialną. A on nie był pierwszym naiwnym, który złapał się w jej sieci. Depresja, myśli samobójcze i całkowita utrata chęci do wszystkiego doprowadziła go właśnie tutaj. Do tej wioski, do ludzi, którzy wyciągnęli do niego rękę. To właśnie tutaj znalazł przyjaciół i cel swojego życia. Tutaj poznał Boga i całkowicie oddał Mu swoje życie. To właśnie tutaj postanowił zostać na stałe dlatego kupił dom i z pomocą kolegi Łukasza pięknie go odremontował.
- Witam pani Halinko, zapraszam na kawę - Tomek przywitał gościa uśmiechem.
- A chętnie się napiję. Przyszłam z małą prośbą - usiadła w wygodnym fotelu na tarasie. Tomek przyniósł kolejną filiżankę i nalał kawy.
- Przepraszam, nic do kawy nie mam. Muszę dziś zrobić większe zakupy w Miasteczku.
- Nic nie szkodzi, jestem przygotowana na wszystko - z siatki wyjęła kawałek pachnącej szarlotki - pani Stasia wczoraj upiekła i postanowiła się wkupić w łaski.
- Szarlotką zawsze pani może mnie przekupić. O co chodzi?
- Dzisiaj mają nam przywieźć całą przyczepkę drzewa. Zamówiliśmy już na zimę po okazyjnej cenie. I chciała się zapytać, czy mógłbyś nam pomóc ją rozładować? Mój Stefan czasami ma kłopoty z sercem, już zdrowie nie te. Ech starość... - westchnęła smutno.
- Jaka tam starość. Jeszcze państwo muszą się wnuków doczekać. A jeśli chodzi o drzewo to chętnie pomogę. A przy okazji to sam bym zamówił, do kominka.
O której mam być?
- Tak po 15 mają przyjechać z tym drzewem. Ale oczywiście zapraszam wcześniej na obiad. Dzisiaj w planach zupa dyniowa.
Halina i Stefan Malinowscy, rodzice Ady i Doroty, byli sąsiadami Tomka. To właśnie do ich pensjonatu zawitał Tomek w najgorszym okresie swojego życia. Oni mu pomogli, okazali wsparcie, za co był im dozgonnie wdzięczny.
- A wie pani, że nigdy nie jadłem zupy dyniowej? Chętnie skorzystam z zaproszenia.
- Baśka była zachwycona tym domem, okolicą, świeżym powietrzem. Jak ktoś mieszka w Warszawie to od razu widzi różnicę. Jej mąż Janek był trochę sceptyczny. Nie mógł uwierzyć, że postanowiłem porzucić swoje dotychczasowe życie i osiedlić się na wsi. Ale jak tylko tu przyjechał to zmienił zdanie. I ich bliźniaczki dobrze czuły się na wsi. Pierwszy raz na żywo widziały krowę, konia. Dla nich to wszystko nowe. Mam nadzieję, że będą przyjeżdżać częściej. Rodzice również się zapowiedzieli.
- To pewnie wszyscy na święta przyjadą, będzie wesoło. A jak nazywają się bliźniaczki?
- Zosia i Tosia. Pięciolatki, a wszędzie ich pełno. Udały się Baśce te dzieciaki.
- To na drugi raz zapraszam rodzinkę do nas, do babci Halinki.
- Oczywiście, na pewno odwiedzimy państwa, a nawet myślę, że będziemy częstszymi gośćmi.
- Tomeczku, szkoda, że nie mam trzeciej córki, chciałabym takiego zięcia jak ty. Trochę się zasiedziałam, pójdę już. To widzimy się później. - pani Halinka dopiła kawę, zawołała psa i ruszyła w stronę domu.
Tomek patrzył za oddalającą się kobietą. Tyle jej zawdzięczał. Tutaj w Wiosence, w tym domu w końcu poczuł, że znalazł swoje miejsce na ziemi. Niczego nie planował, miał pracę, przyjaciół i to mu wystarczało. Z nadzieją patrzył w przyszłość. I czuł, że najlepsze jeszcze przed nim.
Mały przedsmaczek ❤ miło było wrócić do Wiosenki 🥰 już nie mogę się doczekać całości ❤ pozdrawiam serdecznie 🤎
OdpowiedzUsuńnastępna coraz bliżej :) super!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część, jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów :D Dziękuję, że podzieliłaś się tym fragmentem ;)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością sięgnę po kolejną część jak będzie już dostępna w całości :)
OdpowiedzUsuń