Tak jak obiecałam, dzisiaj wrzucam na bloga pierwszy rozdział mojej nowelki świątecznej. Mam nadzieję, że Was zaciekawi i takie wpisy Wam się spodobają. Zaparzcie sobie kubek ulubionej kawy lub aromatycznej herbaty i zapraszam do lektury:)
PROLOG:
Z Tygodnika Zamojskiego
„Z ostatniej chwili: Wczoraj nad ranem z zamojskiego więzienia zbiegł groźny przestępca. Mężczyzna odsiadywał wyrok dożywocia za morderstwo. Jeśli ktoś z Państwa widział albo wie, gdzie może przebywać mężczyzna to prosimy o kontakt z komendą policji. Prosimy o czujność i rozwagę. Poniżej opis...”
Rozdział 1
Odrywam kolejną kartkę z kalendarza. Dokąd ten czas tak pędzi? Po co się tak spieszyć? Do czego? Za cztery dni Wigilia. Tak, kiedyś to były święta, białe, mroźne. Tato zawsze choinkę świeżą przynosił w Wigilię. Wcześniej nigdy nie pozwalał, taka tradycja. Ja i siostra niecierpliwie wypatrywałyśmy pierwszej gwiazdki. Wcześniej piekłyśmy z mamą pierniczki, robiłyśmy ozdoby na choinkę. Cały dom pachniał cynamonem, goździkami, pieczonym sernikiem i makowcem. Często po cichu podjadałyśmy cukierki z choinki, żeby tylko mama nas nie przyłapała!
Kiedyś święta wyglądały całkiem inaczej. Może dlatego, że byliśmy dziećmi? Na wszystko tak się czekało. Był czas pełen śmiechu, zabawy i beztroski. Kiedyś na święta często padał śnieg. I nie było ciotki Józefiny.
Ciotka Józefina to jakaś daleka krewna mojej mamy. Nigdy nie wyszła za mąż, nie ma rodziny więc od kilku lat mama zaprasza ją do nas na Wigilię. Później ciotka jedzie do jakiejś swojej koleżanki. Ale akurat Wigilia musi być u nas. To już prawie jak tradycja. Dosyć niemiła tradycja. Ciotka Józefina to klasyczna stara panna. Zrzędzi i narzeka na wszystko. A jeszcze chce wszystkich ustawiać według swojej zachcianki. Bo ona zawsze wie lepiej jak kierować czyimś życiem. Jak wychowywać dzieci, jaką być żoną albo jak znaleźć sobie męża. „Ty Mariolka jeszcze nie masz męża, chłopaka, narzeczonego? (niepotrzebne skreślić) No święci Pańscy, do czego to podobne! Ty starą panną zostaniesz! Kiedyś, gdy ja byłam w twoim wieku...” I się zaczyna. Co roku muszę słuchać jej utyskiwania i dobrych rad. A jak już wszystkim poradzi, ponarzeka na potrawy to zaczyna o swoim zdrowiu. Nasłuchamy się o ciśnieniu i reumatyzmie, o sztucznej szczęce, którą kiedyś zgubiła oraz o rwie kulszowej, która lubi do niej wracać. Zacna matrona zawsze dominuje właśnie w Wigilię dlatego ten dzień, tak kiedyś wyczekiwany, stał się męczarnią. Wszyscy tylko potakujemy i patrzymy na siebie porozumiewawczo. I wyczekujemy pierwszego dnia świąt, kiedy to ciotka się pakuje i wyrusza pociągiem do swojej koleżanki. Jak tylko zamykają się za nią drzwi to wtedy zaczynają się prawdziwe święta w naszej rodzinie. Dopiero wtedy.
Ciotka Józefina nigdy nie przyjeżdża z pustymi rękami. Zawsze ma dla nas prezenty. Tato dostaje co roku inny krawat, który po Wigilii chowa na dno szafy obiecując sobie, że kiedyś te wszystkie krawaty porozdaje potrzebującym. On nie cierpi krawatów i nigdy ich nie nosi. Tylko jak to dyskretnie powiedzieć ciotce? Mama zostaje obdarowana ciepłymi majtkami. Żeby dbała o swoje zdrowie i się nie przeziębiła. Co roku w innym kolorze. Magda, moja siostra ma już kolekcje ciepłych szalików, które ciotka specjalnie robi własnoręcznie, alby mieć na prezent. A ja dostaję ciepłe skarpety. Również zrobione przez ciotkę. I również co roku są w innym kolorze. Jakie tym razem mi się trafią? Różowe? Jeszcze takich nie miałam!
Czasami tak sobie marzę, żeby do rodziców pojechać dopiero po Wigilii. Żeby coś się wydarzyło niespodziewanego. No nie wiem, coś szczególnego. Nieprawdopodobnego. Coś, żeby sprawiło, żeby ta Wigilia mnie mogła ominąć. I każdego roku czekam na to COŚ. I jak zawsze nic się nie wydarza. I tak samo będzie za te dwa dni. Spakuję się i pojadę do rodziców do Tomaszowa, do swojego domu rodzinnego. Zagryzę zęby i jakoś to przetrwał. Bo przecież ta wigilia musi się kiedyś skończyć. I wtedy będziemy tylko my. Włączymy świąteczne filmy, objemy się popcornem i nie przebierzemy się z piżam aż do wieczora. A potem długie pogaduchy z siostrą i...
No właśnie. W tym roku będzie inaczej. Bo Magda od roku jest mężatką, a od trzech miesięcy młoda mamą. Dlatego o takich beztroskich świętach można tylko pomarzyć. Przyjedzie z tym swoim mężem Wiktorem, jak dla mnie bardzo sztywnym i nudnym ,ale Magda świata po za nim nie widzi. No i dzieckiem, które podobno ma kolki. Mój siostrzeniec daje Magdzie popalić i już kilka razy żaliła mi się przez telefon. Tak, te święta będą inne, dziwne, już nie takie jak kiedyś. Nawet pogoda zwariowała. Ciepło jak na wiosnę.
- Widzisz Bazyl, będzie lipa - powiedziałam do swojego biszkoptowego labradora i się do niego przytuliłam - może chociaż ty byś w końcu przemówił ludzkim głosem, co?
Pies polizał mnie po policzku po czym dał wyraźny znak, że czas na spacer. Westchnęłam, bo nie uśmiechało mi się spacerować po deszczu.
- No dobra chodź, ale tylko na chwilę.
Żeby te święta były też tylko jedną krótką chwilą! Albo żeby wydarzyło się w końcu to „COŚ”.
***
Jeśli spodobał Wam się rozdział pierwszy i chcecie więcej takich wpisów to dla zachęty możecie postawić mi kawę:) https://buycoffee.to/starepianino. Moja wdzięczność za kawę jest ogromna. Dzięki temu marzenie o wydaniu kolejnej książki będzie cały czas realne. Dziękuję:))))
A nowelki w przedsprzedaży można już zakupić na stronie wydawnictwa: https://wydawnictwomagiaslow.pl/produkt/a-kiedy-zasypie-nas-snieg-przedsprzedaz-pakiet-nowelka-zakladka-magnesik/